Jest to kontynuacja tematyki z notki poprzedniej: https://sniper.neon24.net/post/176912,asteroida-eltanin

Za swojego życia William Van Dorn (1920-2016) uważany był za najwybitniejszego specjalistę od dynamiki płynów.

https://scripps.ucsd.edu/news/memorial-notice-william-van-dorn 


10 lipca 2007 r. z ww. długoletnim, a wówczas już emerytowanym pracownikiem Instytutu Oceanograficznego w San Diego (Kalifornia) - Scripps Institution of Oceanography  -  SIO/UC San Diego) https://scripps.ucsd.edu/, wywiad przeprowadziła Laura Harkewicz (profesor historii na uniwersytecie stanu Waszyngton; Bothell, WA). Było to  w domu Williama Van Dorna i jego żony Jeanette Van Osdol. Van Dorn mieszkał do swojej śmierci  we wspólnocie emerytów w La Jolla - dzielnicy San Diego w Kalifornii. Instytut Oceanograficzny to składowa cęść Uniwersytetu Kalifornijskiego, potocznie nazywana Scripps.

Przedstawiam we własnym przekładzie fragmenty wypowiedzi W. Van Dorna zamieszczone  w publikacji L. Harkewicz,  zatytułowanej Oral History of William George Van Dorn.  Data publikacji: grudzień 2008 r.
https://library.ucsd.edu/speccoll/siooralhistories/Van%20Dorn.pdf\

W kilku  przypadkach dodałem kursywą w nawiasach przypisy sygnowane  snpr.

***********

... W tamtych czasach wszystko było tajne. Żadna z prób nuklearnych nie została nigdy ogłoszona, chyba że w sposób doraźny. Miesiące i miesiące później w gazecie pojawiała się mała wzmianka. Zaangażowaliśmy się na Pacyfiku, ponieważ w Las Vegas trzęsły się budynki, a bomby miały coraz większą moc. W rzeczywistości nie były to bomby, a nazywano je "urządzeniami". Były to po prostu zbiorniki z materiałami. Musieli więc przenieść się na Pacyfik, gdzie zawarli umowę z Brytyjczykami na wykorzystanie Wysp Marshalla, które były częścią wspólnego amerykańsko-brytyjskiego terytorium powierniczego na Pacyfiku, które jest teraz republiką  (The Republic of Kiribati  - snpr).
W każdym razie Wyspa Bożego Narodzenia jest najbardziej wysuniętą na wschód i to właśnie na niej przeprowadzono największy program testowy, który trwał siedem miesięcy w 1962 roku. Chociaż byłem też na wyspie Johnston, gdzie wystrzelono kilka rakiet i kilka urządzeń bardzo wysoko. Ale pierwsze rzeczywiste testy bomb odbyły się na Wyspie Bożego Narodzenia, a samoloty przyleciały z Hawajów i zrzuciły te bomby testowe na cele, które były zacumowane w oceanie na głębokości 10 000 stóp w odległości trzydziestu mil od brzegu. Zaprojektowałem cumy, a firma Willarda Bascoma je zbudowała. Mieliśmy przydzielony nam okręt marynarki wojennej, który instalował cumy, a następnie holował barki do każdego testu i umieszczał je na jednej z tych cum. Barki były po prostu blokowymi kesonami, pustymi skorupami. Posiadały generatory z silnikami diesla i różnego rodzaju instrumenty, a także duże światła, dzięki czemu samolot mógł je zobaczyć. Znajdowały się w różnych odległościach, a wszystkie zostały tam umieszczone, ponieważ ludzie na brzegu, którzy patrzyli na te urządzenia mieli tylko ograniczone okno obserwacji, dlatego chcieli stabilnych platform, na których mogliby dokładnie wiedzieć, gdzie urządzenie wybuchnie. Urządzenia znajdują się więc w odległości trzydziestu, czterdziestu lub pięćdziesięciu mil. Wygląda że to duż, ale chmura po eksplozji miała czterdzieści mil średnicy.

W tamtych czasach nie budowali urządzeń w całości na miejscu w LASL. (LASL  -  Los Alamos Laboratory – snpr) Tam go zaprojektowali. Były budowane w kawałkach w całym kraju i ekspediowane bezpośrednio na wyspy Pacyfiku. Były ładowane na okręt w częściach do zmontowania na miejscu przeznaczenia. Wszystkie elementy zostały umieszczone na lekkim krążowniku Curtis. Ale nie był to okręt dowodzenia. Był to okręt na którym zainstalowano urządzenie. Następnie przetransportowano go pod eskortą na atol Enewetak, gdzie urządzenie zostało zmontowane w szopie na odległym, najdalszym, w rzeczywistości największym motu w łańcuchu. Centrum dowodzenia znajdowało się po drugiej stronie wyspy na atolu, na motu Enewetak, a kabel strzelniczy przebiegał przez całą lagunę. Na każdym motu znajdowały się odgałęzienia, które prowadziły na ląd, do różnego rodzaju instrumentów.
(14 USS Curtis (AV 4) miał niezwykłą historię. Przetrwał atak na Pearl Harbor i służył w czasie wojny w Korei, zanim został przeznaczony do kilku testów atomowych na Pacyfiku- snpr)
W każdym razie, LASL otrzymało zgodę na pracę nad urządzeniem w styczniu, gdy tylko prezydent Truman wydał zgodę. Zaczęli nad nim wściekle pracować i wyznaczyli datę docelową na październik. W marcu stało się jasne, że nie zdążą przed październikiem, więc przesunęli termin na listopad. Musieli zdążyć przed 3 listopada, ponieważ 4 listopada, we wtorek, odbywały się wybory, które wówczas wygrał Eisenhower. Wiedzieli, że je wygra i wiedzieli, że odwoła test, jeśli wejdzie do gry, zanim to się stanie. Mieliśmy więc wąskie okienko czasowe. Nie byłem wtedy zaangażowany. Ale w marcu Edward Teller przyjechał do laboratorium z Livermore i powiedział, że znalazł błąd w swoich obliczeniach. Istniały ogromne niejasności co do energii, która mogła zostać uwolniona. Projektowano ją na dwie megatony - dwa miliony ton ekwiwalentu trotylu. Byli zadowoleni z jednej, maksymalnie pięciu. Ale Teller przyszedł i powiedział: "To może osiągnąć sto". Na spotkaniu dotyczącym planowania wszedł on. I właśnie wtedy wszystko się posypało, a oni z pewnością pomyśleli: "Boże, możemy  zniszczyć motu". (motu – największa z części atolu koralowego – snpr). Mieli jednostkę oceny zagrożeń w grupie testowej. "Możemy oderwać kawałek wyspy i wywołać prawdziwe tsunami". 

Pojawiło się pytanie: "Czy możemy odłamać kawałek motu? A jeśli tak, to czy wywołałoby to tsunami? A jeśli tak, to co byśmy zrobili?" Uzgodniono więc, że jeśli odłamie się kawałek i wywoła tsunami, nowo utworzony system ostrzegania przed tsunami na Hawajach ogłosi fikcyjne trzęsienie ziemi w pobliżu Enewetak, a Japończycy będą musieli się sami z tym uporać. Była to więc trochę niepewna politycznie sytuacja. Oczywiście nikt o tym nie wiedział poza grupą zadaniową. W rzeczywistości, w związku z toczącą się wojną w Korei, żaden z zasiedziałych uczestników tej wojny nie miał żadnej wiedzy na temat tych testów. Po tym, jak pomogłem zainstalować wszystkie stacje na wyspie, wylądowałem na wyspie Midway i okazało się, że nie mogę komunikować się z grupą zadaniową. Mieliśmy sygnały kodowe, ale nie mogłem uzyskać transmisji na Enewetak, ponieważ ruch był tak duży. 
Wszystkie samoloty przelatywały przez Midway, przeskakując na wyspę do Japonii lub walcząc w Korei. Poszedłem więc do sklepu hobbystycznego i zbudowałem sejsmometr, dzięki któremu mogłem sprawdzić, czy test się powiódł. Potem mogłem pobiec do mojego rejestratora tsunami i upewnić się, że działa bez zarzutu.
Od 1952 do 1972 mierzyłem dynamikę fal sztucznego tsunami. W rzeczywistości mierzyłem też prawdziwe tsunami. Zmierzyłem cztery tsunami z pięciu, które miały miejsce w XX wieku. Stałem się więc znany jako "Pan Tsunami". Miałem trzy stacje. Moimi stałymi stacjami były wyspy Wake, Johnson i Canton, które utrzymywałem przez cały ten czas, aż do późnych lat sześćdziesiątych. To nie były te same instrumenty. Ciągle je ulepszałem. Tak więc co drugi rok były uszkadzane z tego czy innego powodu, a ja musiałem przyjechać i ulepszać urządzenia pomiarowe, przywracając stacje badacze do życia na tych trzech wyspach.

Byłem stałym członkiem Komitetu Oceny Zagrożeń. Nazywało się to "Komitetem Tamarin" w Los Alamos. Spędziłem tam dużo czasu. Potem się rozdzielili i zaczęli się przemieszczać, a później znaleźli się w Nevadzie, w Las Vegas, ponieważ AEC, zachodnie biuro operacyjne znajdowało się w Las Vegas. Komitet Tamarin spotkał się właśnie tam. 

A jeszcze później projektowaliśmy super trwałe rejestratory tsunami w Anaheim pod firmą, których używałem do obliczania fal po wybuchu bomb.  Moim głównym zadaniem było nauczenie się, jak obliczać fale, które bomby mogą wytwarzać w dowolnym miejscu, zarówno ofensywnie, jak i defensywnie. Departament Obrony mówił: "Chcemy wiedzieć, co się stanie, jeśli wystrzelimy tak dużą bombę tutaj lub tam, albo zrobią to Rosjanie, albo ktoś inny".  Ale oczywiście nie mogłem nikomu powiedzieć, co robię i nikt w Scripps nie wiedział, co robię. Pracowałem nad tajnymi projektami, więc nikt nie wiedział, co tak naprawdę robię i przez połowę czasu mnie nie było. Nie mogłem powiedzieć żonie, gdzie jestem ani jak długo. Trójka moich dzieci dorastała niejako zaocznie. Przebywałem głównie na małych wyspach na Pacyfiku lub w centralnej części Wysp Marshalla. Odbyłem również kilka podróży do Japonii. Założyłem organizację mającą na celu zebranie wszystkich starych japońskich zapisów dotyczących tsunami i zdobyłem fundusze w wysokości 50 000 dolarów, które przekazałem Japończykom, a oni założyli organizację o nazwie Japan Organization for Tsunami Investigations. Byłem w jej zarządzie i jeździłem tam co drugi rok przez wiele lat, zapraszając japońskich naukowców do pracy nad tsunami. W rzeczywistości pracowali w Berkeley, ponieważ tam mieli lepsze zaplecze, duże zbiorniki, w których mogli pracować nad generowaniem tsunami. Byliśmy więc w stanie wykorzystać to oprzyrządowanie lub te informacje, które opracowaliśmy dla naturalnych tsunami, ponieważ znajdują się w tym samym oknie spektralnym

Badałem także cyrkulację, jak utrzymać błoto z dala od portów marynarki wojennej, które grzebało ich okręty podwodne, gdy były naprawiane, a także inne statki. Badałem więc problem błota w pięciu różnych bazach marynarki wojennej w całym kraju: Charleston, Mare Island, Mayport, Floryda, San Francisco.
Na początku mieliśmy statek. Przeszedł on trzy testy. Później statek nie był już używany, ale mieliśmy innego faceta, Teda Folsoma, którego zadaniem było śledzenie promieniowania podczas jego podróży. Odkrył, że jest to wspaniałe urządzenie śledzące, mierzące radioaktywny cez, który utrzymuje się dość długo. Nie pamiętam jak długo, chyba jakieś trzydzieści lat. Mógł śledzić ruch mas wody w całym oceanie, cyrkulację, średnie i wszystkie głębokości, i to było cudowne - w pełni przypadkowe odkrycie. Wykorzystał to. Ale potem Rosjanie również przeprowadzali testy, a AEC odkryła, że można śledzić rosyjskie testy z powodu cezu w oceanie. Jak również trzęsienia ziemi, które oni generowali. 

Pływaliśmy w kraterze dzień po zdetonowaniu. Woda jest nieprzezroczysta dla promieniowania. Więc kiedy już znalazłeś się pod powierzchnią, jedyną rzeczą, o którą musiałeś się martwić, było to, żeby jej nie połknąć lub nie zabrudzić ubrania. Po wszystkim brało się prysznic. Wszyscy nosiliśmy plakietki, które co tydzień analizowano, by sprawdzić, ile promieniowania otrzymaliśmy. Jeśli na plakietce było więcej niż sto mR, (mR – milirentgen; snpr) https://pl.wikipedia.org/wiki/Rentgen_ odsyłano cię do domu na trzy miesiące. Taki był standard Task Force. Faceci, którzy nie lubili tam przebywać, chodzili po radioaktywnych materiałach, a następnie nadeptywali na swój identyfikator, aby zostać odesłanym do domu. Mimo wszystko była to dziwna sceneria. Oto 12 000 ludzi mieszkających na jednym małym motu, rozproszonych terenie, aby pracować nad tymi wszystkimi różnymi rzeczami, 24 godziny na dobę każdego dnia tygodnia przez dziewięć miesięcy. Wszyscy tubylcy zostali przeniesieni.

To dlaczego nie było ostrzeżenia o katastrofalnym tsunami w Indonezeji w 2004 r.?
Jedna z przyczyn to wynik pychy społeczeństwa. Powinniśmy byli umieścić kilka mierników ostrzegawczych. Ale w Indonezji nie było tsunami od wybuchu Krakatau w 1883 r. Nikt nie wiedział, że Rów Sunda jest wulkaniczny i aktywny sejsmicznie. A obszary aktywne sejsmicznie nieustannie emitują niewielkie trzęsienia ziemi. Na tym obszarze było wiele małych trzęsień ziemi, ale żadnego średniego lub wielkiego nie było przez sto lat w zarejestrowanej historii sejsmologii. Nagle wystąpiło, największe w historii. A po nim duże kolejne trzęsienie ziemi, prawie tak samo duże, które nawet nie wywołało tsunami. Pojawia się więc pytanie, czy ziemia poruszyła się w ten sposób, czy w inny? Trzęsienie ziemi na Alasce było kolejnym z moich wielkich triumfów i byłem w pierwszym samolocie, który wysłano na ten teren. Ponieważ trzęsienie ziemi miało miejsce na styku lądu i oceanu, mieliśmy okazję, by dowiedzieć się, co tak naprawdę spowodowało tsunami i jak się ono zachowało.

Poznaliśmy przyczynę tego co się stało, ponieważ mogliśmy zmierzyć, gdzie ziemia się podniosła, a gdzie opadła. Wszystko było bardzo płytkie. Wyglądało to tak, jakby zrobiła to sama planeta.Zawsze tak było i wciąż jest. To znaczy, że jest to zanurzająca się linia brzegowa, ponieważ drzewa rosną aż do brzegu wody, a wszystko jest strome i górzyste, zaś wyspy Aleuty to wulkany. Z tego miejsca najbardziej na południe wysunięta jest góra Shasta, a na wschód od niej wszystko jest wulkaniczne, a Shasta jest także wulkanem. A  potem jest już tylko cała linia wulkanów wzdłuż wybrzeży. Linia ta ciągnie się mniej więcej przez Kolumbię Brytyjską. Zakręca tworząc łuk aleucki.  Tak więc duże trzęsienia ziemi, pojawiają się jeden po drugim w sposób przeciwny do ruchu wskazówek zegara, na Pacyfiku i wokół Japonii, a zaczęły się w Chile w ubiegłym wieku. Być może to indonezyjskie było kolejnym etapem.

Wiąże się z tym kilka aspektów tsunami. Jednym z nich jest przetrwanie w zimnej wodzie. Kiedy pisałem swoją książkę, Oceanography and Seamanship, uważałem, że podstawy przewidywań Straży Przybrzeżnej dotyczących przetrwania ludzi w zimnej wodzie były bardzo nieuzasadnione naukowo.

Jedną z rzeczy, którymi Departament Obrony był zainteresowany, było uzyskanie informacji o takim „porcie wśród burzy”. Gdy tylko stało się oczywiste, że mogę przewidzieć fale wytwarzane przez duże eksplozje, bez względu na to, gdzie je umieścisz, natychmiast chcieli poznać konkretne cele i  co się tam stanie. Przez dziesięć lat było to dla mnie zbyt duże zadanie, więc przez około pięć lat konsultowałem się z firmą, która ponownie powstała w Pasadenie (Tetra Tech Inc. w Pasadenie w Kalifornii). Przyjęli więc zlecenie na wykonanie tych obliczeń i zatrudnili kilku ludzi z Los Alamos z Komitetu Tamarin, którzy byli komputerowcami. Komputery dopiero stawały się coraz wydajniejsze. Wszystko odbywało się za pomocą kodów komputerowych, propagujących fale w różnych topografiach, sprawdzających, jak daleko dotrą na plażę. W 1965 r. stało się całkiem oczywiste, że fale nigdy nie docierały na plażę. Rozbijały się na "półkach". Tak  mówiono o falach rozbijających się na głębokości 600 stóp, co było niekorzystne dla żeglugi. Napisałem więc poufny, tajny raport do Departamentu i powiedziałem: "Niebezpieczeństwo związane z eksplozjami na głębokich wodach nie polega na tym, że woda wpływa na brzeg, ale na tym, że zatopi każdy statek na szelfie". Nazwano to "efektem Van Dorna". 

Natychmiast stało się to przedmiotem wielkiej troski, zaś większość tych obliczeń dotyczyła skutków zatopienia rosyjskich okrętów podwodnych lub naszych okrętów podwodnych, gdyby znalazły się zbyt blisko brzegu.  A powodem, dla którego zostały one odtajnione, było nieumyślne pojawienie się ich w rejestrze Kongresu w 1971 r. W tamtym czasie rozmawiali o tym, "co zrobimy, jak rozmieścimy nasze pociski MX?". Będą one w stanie pokonać dowolną odległość i przenosić głowice dowolnego rozmiaru. Zastanawiano się nad umieszczeniem ich w miniaturowych łodziach podwodnych i rozmieszczeniem ich wzdłuż linii brzegowej, na skraju szelfu. A może wróg zamierzał zrobić to samo? Natychmiastowe odkrycie efektu Van Dorna zmusiło ich do odrzucenia tej opcji, co było całkiem sporym osiągnięciem.

********