O pewnej koncepcji biologicznej która stała się ideologią współczesnego świata.

Tekst niniejszy zamieszczam jako rodzaj refleksji wobec wydumanej opozycji nauka - religia. Jest nim fragment publikacji amerykańskiego filozofa religii Alvina Carla Plantingi, w Polsce niemal zupełnie nieznanego podobnie jak i jego  teksty. Publikacje ww Autora stanowią dobry materiał do uporządko- wania podobnych kwestii. A jako że Autor  zalicza się do grona wybitnych badaczy tej tematyi, to warto poznać bodaj małe fragmenty tych publikacji,
https://en.wikipedia.org/wiki/Alvin_Plantinga
Powyższa kwestia została szczegółowo przeanalizowany  w innych publikacjach Autora,  natomiast zamieszczony fragment stanowi jej streszczenie. 
[“Evolution, Neutrality, and Antecedent Probability: A Reply to Pun, VanTill and McMullin”, Christian Scholar’s Review 1991; „When Faith and Reason Clash: Evolution and the Bible”, Christian Scholar’s Review 1991; “The Twin Pillars of Christian Scholarship: The Henry Stob Lectures”; Calvin College and Seminary, Grand Rapids 1989]

Przypisy w nawiasach kwadratowych […] są autorstwa A. Plantingi. W pozostałych przypadkach podałem stosowną sygnaturę. Przypisy o dłuższej objętości umieściłem w ANEKSIE na końcu notki. Od siebie dodałem linki.

Wielki Mit Ewolucji
Wedle tej opowieści życie organiczne powstało w jakiś sposób z nieożywionej materii drogą czynników czysto naturalnych, a także na mocy działania podstawowych regularności fizycznych i chemicznych. Gdy rozpoczęło się życie, całe nieprzebrane bogactwo współczesnej fauny i flory wyłoniło się z tych pierwszych przodków na zasadzie wspólnoty pochodzenia. Olbrzymia różno- rodność współczesnego życia powstała zasadniczo drogą doboru naturalnego, oddziałującego na takie źródła zmienności genetycznej jak losowe mutacje genetyczne, dryf genetyczny i tym podobne. Nazywam tę opowieść mitem nie dlatego, że w nią nie wierzę (chociaż w nią nie wierzę), ale dlatego, że odgrywa ona pewnego rodzaju quasi-religijną rolę we współczesnej kulturze.  Stanowi ona pewien wspólny sposób rozumienia nas samych na głębokim poziomie religii, głęboką interpretację nas samych dla nas samych, wzorzec odpowiedzi na pytania: dlaczego tutaj jesteśmy, skąd pochodzimy i dokąd zmierzamy.
[Pominę tu nauki pierwszej części Księgi Rodzaju, ponieważ nie jestem pewny, jaki dokładnie wywierają wpływ na omawianą kwestię (por. PLANTINGA, „Evolution, Neutrality…”, s. 94)]

Naturalnie jest możliwe - w każdym razie możliwe pod względem epistemicznym - że Wielki Mit Ewolucji jest prawdziwy. Z pewnością Bóg mógł posłużyć się ewolucją. Trzeba jednak stwierdzić,  że pewne fragmenty tej opowieści są wątpliwe, przynajmniej z perspektywy epistemicznej. 
Na przykład prawie w ogóle nie dysponujemy przekonującymi wskazówkami, jak dzięki działaniu prawidłowości znanych fizyce i chemii z materii nieorganicznej mogło powstać życie. (zob. ANEKS pkt 1)

Darwin uznawał tę kwestię za bardzo kłopotliwą.  
[„Roztrząsanie w tym momencie problemu powstania życia byłoby niedorzecznością; równie dobrze można by zastanawiać się nad powstaniem materii” (list Karola Darwina do Josepha Daltona Hookeraz dnia 29 marca 1863 roku w: Francis DARWIN (ed.);The Life and Letters of Charles Darwin, vol. 2, Appleton, New York 1967, s. 202).]

Współcześnie problem ten jest znacznie trudniejszy niż w czasach Darwina, gdyż całkiem dobrze poznaliśmy już zdumiewającą złożoność nawet najprostszych form życia. (zob. ANEKS pkt 2)
Bez wątpienia Bóg mógłby zaaranżować bieg wydarzeń w ten sposób, gdyby taki był jego wybór, lecz obecnie wygląda na to, że nie wybrał tej drogi. Przyjmijmy zatem, że odcinamy się od tej tezy o pochodzeniu życia. Przyjmijmy, że używamy terminu „ewolucja” na oznaczenie znacznie słabszego twierdzenia  - iż wszystkie współczesne formy życia są genealogicznie spokrewnione. Zgodnie z tym twierdzeniem ty i kwiaty w twoim ogrodzie macie wspólnych przodków, chociaż znalezienie ich może wymagać cofnięcia się daleko w czasie.
Wielu współczesnych ekspertów i rzeczników tej tezy -  przykładowo Francisco J. Ayala, Richard Dawkins, Stephen J. Gould, William Provine i Philip Spieth - jednomyślnie deklaruje, że ewolucja nie jest tylko teorią, lecz ustalonym faktem. Według nich opowieść tę cechuje nie po prostu pewność wirtualna, lecz pewność realna.  (zob. ANEKS pkt 3)
Dlaczego tak sądzą? Biorąc pod uwagę niekompletny charakter danych empirycznych - na przykład widoczne w zapisie kopalnym nagłe pojawianie się nowych form życia i następującą po nim stazę oraz nieliczne, o ile jakiekolwiek, autentyczne przykłady makroewolucji, jak również brak satysfak- cjonującego wyjaśnienia mechanizmu, który mógłby kierować całym tym procesem, i tym podobne - te pełne pewności twierdzenia w najlepszym razie wydają się mocno przesadzone. Zakładam, że możemy  zrozumieć, skąd się bierze ta pewność ewolucjonistów, gdy zdamy sobie sprawę, że to przeświadczenie o mocy ich twierdzeń częściowo zależy od stosunku do teizmu. Jeśli odrzucamy teizm na rzecz naturalizmu, to ta ewolucyjna opowieść staje się jedynym możliwym wyborem, jedyną realną odpowiedzią na pytania: „Skąd się wzięła cała ta olbrzymia różnorodność fauny i flory? Jak się tutaj znalazła?” Nawet jeśli zapis kopalny jest w najlepszym razie nieciągły, w najgorszym zaś przemawia przeciwko teorii ewolucji, to i tak opowieść ewolucyjna pozostaje jedyną (z perspektywy naturalistycznej) odpowiedzią, jakiej można udzielić na te pytania.

W perspektywie chrześcijańskiej sytuacja jest jednak znacznie mniej rozpaczliwa. Teista wie, że to Bóg stworzył niebo i ziemię wraz ze wszystkim, co się w nich znajduje. Wie przeto, że Bóg w ten czy inny sposób stworzył całą nieprzebraną różnorodność współczesnego życia roślinnego i zwierzęcego. Oczywiście teista nie jest wskutek tego zobowiązany do opowiedzenia się za jakim- kolwiek konkretnym sposobem, w jaki Bóg tego dokonał. W zasadzie Bóg mógł posłużyć się ewolucją, ale z drugiej strony mógł to sprawić w jakiś zupełnie inny sposób. Przykładowo, mógł to uczynić drogą bezpośredniego stworzenia pewnych rodzajów istot - ludzi, bakterii, a także wróbli czy much domowych - jak przez stulecia sądziło wielu chrześcijan.
[Wedle słów Jezusa Bóg pamięta o wszystkich wróblach razem i o każdym z osobna (Łk 12:6). Czyż nie mógłby stworzyć pierwszego wróbla na drodze specjalnego stworzenia?]
Ewentualnie Bóg mógł stwarzać w sposób, jaki sugeruje Augustyn: poprzez zasianie w świecie nasion różnorodnych potencjalności w taki sposób, że później powstały rozmaite rodzaje istot, jednak nie na drodze wzajemnego pokrewieństwa genealogicznego. Rzecz jasna obie te sugestie są niezgodne z ewolucyjną opowieścią. Chrześcijanin cieszy się więc pewną wolnością, która nie przysługuje jego naturalistycznemu odpowiednikowi: może podążać 
za świadectwami tam, dokąd prowadzą.
[A dla chrześcijan naturalnie część świadectw będzie świadectwami biblijnymi. Ja sam sądzę, że biblijne świadectwo na rzecz specjalnego stworzenia istot ludzkich jest bardzo silne]
Jeśli wyraźnie sugerują one, że Bóg dokonał czegoś wyjątkowego, stwarzając ludzi (w taki sposób, że nie są genealogicznie spokrewnieni z resztą stworzenia) albo gady czy cokolwiek innego, to nic nie zabrania mu wierzyć, że Bóg sprawił właśnie to.
[Oczywiście możliwe jest zarówno, że Bóg, stwarzając ludzi, dokonał czegoś wyjątkowego, jak i to, że jesteśmy genealogicznie spokrewnieni z resztą świata ożywionego]
Prawdopodobnie sedno omawianej sprawy można wyrazić następująco: w zależności od przyjętej perspektywy - teistycznej bądź naturalistycznej -  epistemiczne prawdopodobieństwo całości wielkiej ewolucyjnej opowieści jest zupełnie inne. Prawdopodobieństwo wyjaśnienia ewolucyjnego w odniesieniu do świadectw empirycznych oraz poglądów, jakie zazwyczaj utrzymuje teista, jest znacznie niższe od prawdopodobieństwa tego wyjaśnienia w odniesieniu do świadectw empirycznych oraz poglądów utrzymywanych zazwyczaj przez naturalistę.

Zatem teoria ewolucji nie jest religijnie neutralna dlatego, że (…) po prostu nie da się jej pogodzić z tym, czego naucza chrześcijaństwo. Rzecz sprowadza się raczej do tego, że teoria ewolucji jest znacznie bardziej prawdopodobnaw odniesieniu do naturalizmu oraz świadectw empirycznych niż w odniesieniu do teizmu oraz tychże świadectw. W ramach tej dziedziny jest jeszcze jedna, pokrewna kwestia, aczkolwiek w tym przypadku akcent sytuuje się gdzie indziej. Czołowi przedstawiciele społeczności naukowej - na przykład Dawkins, Futuyma, Gould, Provine, Simpson i inni - jednogłośnie deklarują, że biologia ewolucyjna wykazuje, iż zasadniczą rolę w powstaniu i rozwoju gatunku ludzkiego odgrywa czynnik losowości czy też przypadkowości. Dlatego (jak twierdzą) ludzie nie zostali zaprojektowani przez Boga ani nikogo innego. Gould pisze: „przed Darwinem sądziliśmy, że stworzył nas łaskawy Bóg”. 
[Stephen J. GOULD: „So Cleverly Kind of an Animal”, w: Stephen J. GOULD: Ever Since Darwin: Reflections in Natural History, W.W. Norton & Company, New York - London 1977, s. 267 [260-267]. Wcześniej artykuł ten ukazał się w czasopiśmie Natural History 1976, vol. 86, no. 9, s. 32-36;  - przypis tłumacza]

Po Darwinie zaś, twierdzi Gould, pojęliśmy, iż żaden interweniujący duch nie troszczy się o to, co dzieje się w przyrodzie (chociaż nakręcający zegar Newtonowski Bóg mógł na początku czasu nastawić ten mechanizm, a potem pozostawić go swemu własnemu biegowi). Żadne siły witalne nie napędzają zmian ewolucyjnych. Cokolwiek sądzimy o Bogu, jego istnienie nie przejawia się w wytworach przyrody.
[Stephen J. GOULD, „In Praise of Charles Darwin”, w: Charles L. HAMRUM (ed.), Darwin’s Legacy: Nobel Conference XVIII; Harper & Row, San Francisco 1983, s. 6-7] (Najpierw artykuł ten ukazał się w czasopiśmie Discover  1982, vol. 3, no. 2. s. 20-25; - przypis tłumacza).


Futuyma jaśniej wyraża zapatrywania Goulda: poprzez sprzężenie niekierowanej, pozbawionej celu zmienności i ślepego, obojętnego procesu doboru naturalnego Darwin sprawił, że teologiczne czy duchowe wyjaśnienia stały się zbyteczne. Wraz z Marksowską materialistyczną teorią historii i społeczeństwa oraz Freudowskim przypisaniem ludzkiego zachowania procesom, nad którymi mamy niewielką kontrolę, Darwinowska teoria ewolucji stała się zasadniczym elementem programu mechanicyzmu oraz materializmu - krótko mówiąc: znacznej części nauki - i stanowiła odtąd scenerię dla przeważającej części myśli Zachodu. 
[Douglas J. FUTUYMA, Evolutionary Biology, 2-ga ed., Sinauer Associates, Sunderland 1986, s. 3.]
https://en.wikipedia.org/wiki/Douglas_J._Futuyma
Być może jeszcze jaśniej wyraża się George Gaylord Simpson: obiektywne zjawiska w historii życia da się wyjaśnić, odwołując się do czynników czysto naturalis- tycznych lub - we właściwym sensie tego czasami nadużywanego słowa - materialistycznych. Szczegóły te łatwo da się wyjaśnić na podstawie różnicowej reprodukcji w obrębie populacji (głównego czynnika we współczesnej koncepcji doboru naturalnego) oraz przeważnie losowego wzajemnego oddziaływania znanych mechanizmów dziedziczności. (…) Człowiek stanowi rezultat pozbawionego celu procesu naturalnego, który nie miał go na uwadze. 
[George Gaylord SIMPSON, The Meaning of Evolution: A Study of the History of Life and its Significance for Man;  rev. ed., Yale University Press, New Haven 1967, s. 344-345.]
To samo twierdzenie wysunął Richard Dawkins: wbrew wszelkim pozorom jedynym zegarmistrzem w przyrodzie są ślepe siły fizyczne -  choć działają w pewien bardzo szczególny sposób. Prawdziwy zegarmistrz przewiduje. Projektuje swoje kółka zębate i sprężyny, planuje połączenia między nimi odpowiednio do ich przyszłego zastoso- wania, jakie widzi w swej wyobraźni. Natomiast dobór naturalny - odkryty przez Darwina ślepy, bezrozumny i automatyczny proces, o którym wiemy dziś, że stanowi wyjaśnienie zarówno istnienia, jak i pozornej celowości wszystkich form życia - działa bez żadnego zamysłu. Nie ma ani rozumu, ani wyobraźni. Nic nie planuje na przyszłość. Nie tworzy wizji, nie przewiduje, nie widzi. Jeśli w ogóle można o nim powiedzieć, że odgrywa w przyrodzie rolę zegarmistrza - to jest to ślepy zegarmistrz.
[Richard DAWKINS; Ślepy zegarmistrz, czyli jak ewolucja dowodzi, że świat nie został zaplanowany; przeł. Antoni Hoffman, Biblioteka Myśli Współczesnej, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 1994, s. 27.  W polskim przekładzie słowo „ślepy” nie jest wyróżnione 
- przyp. tłum.)]

Autorzy cytowani powyżej jednomyślnie deklarują, iż współczesna myśl ewolucyjna wykazała lub przynajmniej dała powody, by sądzić, że ludzie powstali w istocie przez zwykły przypadek. Zaistnieniu człowieka nie towarzyszył żaden plan, żadne przewidywanie, żadne wyobrażenie czy zamysł. Ale oczywiście żaden teista chrześcijański ani przez chwilę nie potraktowałby tego poważnie. Istoty ludzkie zostały stworzone i to na obraz i podobieństwo Boże. Bez wątpienia Bóg mógł nas stworzyć drogą procesów ewolucyjnych. Lecz jeśli tak postąpił, to musiał przewodzić i nadawać kierunek procesom, którymi posłużył się w realizacji swoich zamiarów.

Możemy ponownie (…) stwierdzić, że ściśle rzecz biorąc, gdy przywoływani autorzy składają takie deklaracje, to ani nie wypowiadają się jako naukowcy, ani nie uprawiają nauki. Za to komentują naukę, wyciągają wnioski z odkryć naukowych - wnioski, które nie wynikają z samych tych odkryć, lecz wymagają dodatkowych, pozanaukowych (głownie filozoficznych) przesłanek. Możliwe, że to prawda, chociaż nakreślenie ostrej granicy pomiędzy nauką a innymi formami ludzkiej działalności, takimi jak filozoficzna refleksja nad nauką, staje się coraz trudniejsze. Jednak niezależnie od tego, czy jest to nauka czy paranauka, jesteśmy głęboko zaangażowani w duchowy konflikt, na który wskazywał Augustyn. W obu przypadkach chrześcijańska społeczność intelektualna musi zauważyć ten problem i się z nim zmierzyć. W szczególności dotyczy to chrześcijańskich naukowców pracujących w dziedzinach, w których toczy się omawiany spór.

ANEKS
1.
W roku 1952 Stanley Miller, doktorant w laboratorium Harolda Ureya, wykazał, że pewne aminokwasy mogą powstać w warunkach, jakie przypuszczalnie panowały na Ziemi przed powstaniem życia. Płomienny i dytyrambiczny optymizm towarzyszący przez krótki czas temu odkryciu został ugaszony, gdy zdano sobie sprawę z olbrzymiego dystansu dzielącego aminokwasy 
i najprostsze formy życia, a następnie gdy okazało się, że próby wykazania, iż ten dystans mógłby zostać pokonany, przynoszą niewielkie rezultaty lub zgoła żadnych.
(Por. zwł. : Robert SHAPIRO, Origins: A Skeptic’s Guide to the Creation of Life on Earth; Summit Books, New York 1986
oraz Charles B. THAXTON, Walter L. BRADLEY, and Roger L. OLSEN, The Mystery of Life’s Origin: Reassesing Current Theories, Philosophical Library, New York 1984).

2.
Por. THAXTON, BRADLEY, and R. OLSEN, The Mystery of Lif’s Origin…;  R. SHAPIRO, Origins…; Jeffrey. S. WICKEN, Evolution, Thermodynamics, and Information: Extending the Darwinian Program,  Oxford University Press, New York 1987;
Alexander Graham CAIRNS-SMITH: Seven Clues to the Origin of Life: A Scientific Detective Story, Cambridge University Press, Cambridge 1985;
Genetic Takeover and the Mineral Origins of Life,  Cambridge University Press, Cambridge 1985;
Freeman J. DYSON, Początki życia; przeł. Paweł Golik, Biblioteka Myśli Współczesnej, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 1993;
Por. też odpowiednie rozdziały w:
Michael DENTON, Evolution: A Theory in Crisis; Burnet Books, London 1985.

3.
Ewolucja, powiada Francisco J. Ayala, jest tak równie pewna jak „kulistość Ziemi, ruchy planeti cząsteczkowa budowa materii”
(Francisco J. AYALA, „Theory of Evolution: Recent Successes and Challenges”, w: Ernan MCMULLIN (ed.), Evolution and Creation, University of Notre Dame Press, Notre Dame 1985, s. 60 [59-90]).
Według Stephena J. Goulda ewolucja jest ustalonym faktem, a nie zwykłą teorią. A przeto nikt rozsądny, kto zapoznał się z danymi empirycznymi, nie może się jej sprzeciwiać (por. Stephen J. GOULD, „Ewolucja jako fakt i teoria”, w: Stephen J. GOULD, Niewczesny pogrzeb Darwina. Wybor esejów, wyd. 2., przeł. Nina Kancewicz-Hoffman, Prószyński i S-ka, Warszawa 1999, s. 132-134 [131-142]).
Zdaniem Richarda Dawkinsa teoria ewolucji jest tak samo pewna jak to, że Ziemia krąży wokół Słońca (por. Richard DAWKINS, Samolubny gen, przeł. Marek Skoneczny, Na Ścieżkach Nauki, Prószyński i S-ka, Warszawa 1996, s. 18 - przyp. tłum.).
To porównanie do astronomii wielu ludziom najwyraźniej nasuwa się samo.
Philip Spieth twierdzi, że:
„125 lat po opublikowaniu O powstawaniu gatunków biolodzy mogą stwierdzić z całą pewnością, że uniwersalne pokrewieństwo genealogiczne to wniosek wypływający z badań prowadzonych w ramach nauk przyrodniczych, który jest dowiedziony równie mocno, jak obrót Ziemi wokół Słońca”
 (Philip T. SPIETH, „Evolutionary Biology and the Study of Human Nature”, nieopublikowany artykuł, zaprezentowany na konferencji dotyczącej kosmologii i teologii, sponsorowanej przez Kościół Prezbiteriański w Stanach Zjednoczonych w grudniu 1987 roku).
Michael Ruse dokłada swój pełen niuansów, modulowany pogląd, że „ewolucja jest Faktem, Faktem, Faktem!”
(Michael RUSE, Darwinism Defended: A Guide to Evolution Controversies; Addison-Wesley, Reading, Massachusetts 1982, s. 58).